Dużo pamiętam z mojego castingu do X Factor i Bootcamp'u. Ale patrząc z perspektywy czasu to wszystko zamienia się w jedną plamę. Dla mnie najlepszym momentem ze wszystkich, było kiedy powiedziano nam, że idziemy dalej, ale nie jako soliści tylko jako zespół. Rozmawiałem z Louisem, Zaynem i Niallem podczas Bootcamp'u i pamiętam, że pomyślałem wtedy "To będzie niezła zabawa". Nigdy nawet przez chwilę, nie przeszło mi przez myśl, że skończę tu gdzie teraz jestem.
Po odpadnięciu z programu postanowiliśmy zamieszkać w domu mojego przybranego ojca, w Cheshire. Przez te kilka dni zacieśnialiśmy więzi. To było ciekawe doświadczenie, miało się wrażenie, że jest się na studiach i mieszka się w akademiku. Moi rodzice totalnie zostawili nas tak abyśmy nie byli w żaden sposób ograniczeni. Złożyliśmy się, a mama zrobiła zakupy i zapełniła nam lodówkę po brzegi i z tym co w niej mieliśmy, zostaliśmy na jakiś czas sami. Pewnego wieczoru ugotowałem obiad dla mnie i chłopaków - piersi z kurczaka, frytki i groszek - usiedliśmy wszyscy dookoła stołu i zaczęliśmy gadać o pierdołach.
Codziennie jedliśmy Super Noodles, potem wychodziliśmy na dwór i graliśmy w football bardzo długo. Potem poświęcaliśmy 10min na śpiew, potem znów graliśmy w football przez ok. 3h, pływaliśmy i jeździliśmy do KFC... Nie robiliśmy nic wielkiego, po prostu spędzaliśmy wolny czas razem, ale wydaje mi się, że to był najlepszy sposób na lepsze poznanie siebie nawzajem. Uczyliśmy się też co nie co o sobie poprzez robienie głupich żartów.
Dogadywałem się z Louisem bez słów. Jesteśmy do siebie bardzo podobni i podoba mi się, to, że Lou jest strasznie miły dla wszystkich i to, że potrafi żyć z dnia na dzień, potrafi cieszyć się chwilą. Kiedy widzisz kogoś takiego jak on to po prostu musisz się uśmiechnąć. Wiem, że mogę powiedzieć mu wszystko, przy nim nawet to co trudne wydaje się proste. W jednej minucie potrafi być naprawdę zabawny, a w następnej może zrobić ten swój poważny wyraz twarzy i dać Ci naprawdę bardzo dobrą radę.
-------------------------------------------------------------------
uwielbiam ten fragment ze względu na Larrego ♥
krótki, ale nie miałam czasu na dłuższy ;/
wtorek, 15 maja 2012
niedziela, 13 maja 2012
Harry Styles - Happy Days cz.IV
Po konkursie zmienił się nieco skład naszego zespołu. Przyszedł nowy basista i jednocześnie giatrzysta o imieniu Jacob. Ćwiczyliśmy w każdą środę po szkole w domu Willego. No i w końcu doszło do naszego pierwszego koncertu.
Dziewczyna w mojej szkole powiedziała mi, że jej mama wychodzi ze mąż i chciałaby, żeby nasz zespół zagrał na ich weselu. Zgodziliśmy się i przez dwa ćwiczyliśmy bez przerwy. Mieliśmy przygotowane ok. 25 piosenek, które ustaliła panna młoda. Okazało się, że nasze próby się opłaciły i wypadliśmy jak prawdziwy zespół. Śpiewaliśmy dużo piosenek Boba Marleya, trochę akustycznych, no i śpiewałem jeszcze "Hallelujah".
Jeden z gości weselnych, był producentem muzycznym. Po wszystkim podszedł do nas i zaczął z nami rozmawiać. Powiedział, ze byliśmy naprawdę dobrzy. Na końcu dodał, że przypominam mu trochę Micka Jagger'a, którego oczywiście kocham.
Zapłacono nam 160 funtów za jeden koncert, to ok.40 funtów na głowę, no i dostaliśmy darmowe przekąski. Czego można chcieć więcej? Zaczęliśmy ćwiczyć coraz więcej. Mama Willa jest prezenterką telewizyjną i radiową w radiu Yvette Fielding. Naprawdę nas wspierała, dawała rady i pomagała ze wszystkim. Po tym wszystkim naprawdę zaczęliśmy myśleć o zespole na poważnie, zaczęliśmy myśleć o tym jako o zajęciu na przyszłość.
Zawsze myślałem, żeby pójść do X Factor, a oglądając Eoghana Quigg'a i Lloyda Daniels'a w 2009 roku - młodych chłopaków jak ja - spowodowało, że chciałem tego nawet bardziej. Wydawało mi się też, że koncerty z zespołem dały mi pewien posmak tego jak może wyglądać prawdziwy występ. Pokochałem bycie na scenie i chciałem tego z każdym dniem coraz więcej i więcej.
Nie wiedziałem czy mam to co trzeba i byłem naprawdę zdenerwowany zdecydowaniem się na casting i wysłaniem zgłoszenia. No i koniec końców moja mam wypełniła i wysłała go za mnie - jestem jej za to niesamowicie wdzięczny. Często mam takie momenty kiedy zastanawiam się "Co jeśli by tego nie zrobiła?", albo "Co jeśli to i to by się nie zdarzyło?". Miałem jeden taki moment kiedy wszyscy razem siedzieliśmy i patrzyliśmy na artykuł o nas. I wtedy mnie to uderzyło. Gdybym nie poszedł do X Factor ciągle byłbym w collegu. A zamiast tego podróżuję po całym kraju - i po innych częściach świata - z 4 moich najlepszych przyjaciół i aktualnie przeżywam najlepsze, jakie tylko są możliwe, chwile w moim życiu.
Dziewczyna w mojej szkole powiedziała mi, że jej mama wychodzi ze mąż i chciałaby, żeby nasz zespół zagrał na ich weselu. Zgodziliśmy się i przez dwa ćwiczyliśmy bez przerwy. Mieliśmy przygotowane ok. 25 piosenek, które ustaliła panna młoda. Okazało się, że nasze próby się opłaciły i wypadliśmy jak prawdziwy zespół. Śpiewaliśmy dużo piosenek Boba Marleya, trochę akustycznych, no i śpiewałem jeszcze "Hallelujah".
Jeden z gości weselnych, był producentem muzycznym. Po wszystkim podszedł do nas i zaczął z nami rozmawiać. Powiedział, ze byliśmy naprawdę dobrzy. Na końcu dodał, że przypominam mu trochę Micka Jagger'a, którego oczywiście kocham.
Zapłacono nam 160 funtów za jeden koncert, to ok.40 funtów na głowę, no i dostaliśmy darmowe przekąski. Czego można chcieć więcej? Zaczęliśmy ćwiczyć coraz więcej. Mama Willa jest prezenterką telewizyjną i radiową w radiu Yvette Fielding. Naprawdę nas wspierała, dawała rady i pomagała ze wszystkim. Po tym wszystkim naprawdę zaczęliśmy myśleć o zespole na poważnie, zaczęliśmy myśleć o tym jako o zajęciu na przyszłość.
Zawsze myślałem, żeby pójść do X Factor, a oglądając Eoghana Quigg'a i Lloyda Daniels'a w 2009 roku - młodych chłopaków jak ja - spowodowało, że chciałem tego nawet bardziej. Wydawało mi się też, że koncerty z zespołem dały mi pewien posmak tego jak może wyglądać prawdziwy występ. Pokochałem bycie na scenie i chciałem tego z każdym dniem coraz więcej i więcej.
Nie wiedziałem czy mam to co trzeba i byłem naprawdę zdenerwowany zdecydowaniem się na casting i wysłaniem zgłoszenia. No i koniec końców moja mam wypełniła i wysłała go za mnie - jestem jej za to niesamowicie wdzięczny. Często mam takie momenty kiedy zastanawiam się "Co jeśli by tego nie zrobiła?", albo "Co jeśli to i to by się nie zdarzyło?". Miałem jeden taki moment kiedy wszyscy razem siedzieliśmy i patrzyliśmy na artykuł o nas. I wtedy mnie to uderzyło. Gdybym nie poszedł do X Factor ciągle byłbym w collegu. A zamiast tego podróżuję po całym kraju - i po innych częściach świata - z 4 moich najlepszych przyjaciół i aktualnie przeżywam najlepsze, jakie tylko są możliwe, chwile w moim życiu.
sobota, 12 maja 2012
Harry Styles - Happy Days cz.III
Pod koniec 8 roku zaprzyjaźniłem się z chłopakiem o imieniu Will. Z czasem zacząłem go traktować jak brata. Mieliśmy takie same poczucie humoru i dogadywaliśmy się świetnie. Will i jego przyjaciel Hayden strasznie chcieli założyć zespół. Chłopak o imieniu Nick nauczył się grać na basie, więc do nich dołączył i tak powstał zespół. Jednakże chcieli oni dołączyć do bitwy zespołów w szkole, ale, żeby wciąć w niej udział potrzebowali wokalisty, więc zapytali czy nie chciałbym spróbować.
Nie ukrywam, że trochę mnie to zaskoczyło. Zawsze śpiewałem tylko pod prysznicem czy w samochodzie. Wiedziałem, że jestem w stanie dać sobie radę, ale nie miałem zielonego pojęcia co z tego wyjdzie. Jednak marzenie, że będę kiedyś w zespole zwyciężyło i tak zacząłem śpiewać z chłopakami. Zawsze śpiewaliśmy albo "Summer of 69" Bryana Adamsa, albo "Be My Girl" Jet, dlatego też podczas bitwy zdecydowaliśmy, że zaśpiewamy te dwa utwory.
Kiedy byliśmy już gotowi i zaczęliśmy wypełniać nasz formularz zgłoszeniowy, doszło do nas, że nie mamy żadnej nazwy. Tylko, że problem polegał na tym, że żadnej nie potrafiliśmy wymyślić. Dzień przed konkursem nie wiedzieliśmy co robić, więc zdecydowaliśmy wybrać coś na chybił trafił. Zasugerowałem, żeby nazwać nas "White Eskimo", a że nie wymyśliliśmy niczego lepszego, napisaliśmy nazwę, którą podałem.
Konkurs był w szkolnej stołówce, zdecydowaliśmy, że ubierzemy się tak samo. Mieliśmy na sobie białą koszulkę i czarny krawat. Wydawało nam się, że wyglądamy całkiem spoko. Wszyscy nasi przyjaciele stali tuż przy scenie kiedy śpiewaliśmy "Summer of 69". Po występie podeszła do mnie pewna dziewczyna i zapytała: Skąd wyście to wytrzasnęli?. W końcu trzech finalistów zostało wybranych - w tym my. Musieliśmy zaśpiewać jeszcze jedną piosenkę, no i tak wygraliśmy. Po wszystkim doszliśmy do wniosku, że chyba czas brać niektóre rzeczy nieco poważniej kiedy już przyjdzie co do czego.
-------------------------------------------------------------------------------------
Krótki jest, ale za to dodam jeszcze dzisiaj 2-3 części :))
Nie ukrywam, że trochę mnie to zaskoczyło. Zawsze śpiewałem tylko pod prysznicem czy w samochodzie. Wiedziałem, że jestem w stanie dać sobie radę, ale nie miałem zielonego pojęcia co z tego wyjdzie. Jednak marzenie, że będę kiedyś w zespole zwyciężyło i tak zacząłem śpiewać z chłopakami. Zawsze śpiewaliśmy albo "Summer of 69" Bryana Adamsa, albo "Be My Girl" Jet, dlatego też podczas bitwy zdecydowaliśmy, że zaśpiewamy te dwa utwory.
Kiedy byliśmy już gotowi i zaczęliśmy wypełniać nasz formularz zgłoszeniowy, doszło do nas, że nie mamy żadnej nazwy. Tylko, że problem polegał na tym, że żadnej nie potrafiliśmy wymyślić. Dzień przed konkursem nie wiedzieliśmy co robić, więc zdecydowaliśmy wybrać coś na chybił trafił. Zasugerowałem, żeby nazwać nas "White Eskimo", a że nie wymyśliliśmy niczego lepszego, napisaliśmy nazwę, którą podałem.
Konkurs był w szkolnej stołówce, zdecydowaliśmy, że ubierzemy się tak samo. Mieliśmy na sobie białą koszulkę i czarny krawat. Wydawało nam się, że wyglądamy całkiem spoko. Wszyscy nasi przyjaciele stali tuż przy scenie kiedy śpiewaliśmy "Summer of 69". Po występie podeszła do mnie pewna dziewczyna i zapytała: Skąd wyście to wytrzasnęli?. W końcu trzech finalistów zostało wybranych - w tym my. Musieliśmy zaśpiewać jeszcze jedną piosenkę, no i tak wygraliśmy. Po wszystkim doszliśmy do wniosku, że chyba czas brać niektóre rzeczy nieco poważniej kiedy już przyjdzie co do czego.
-------------------------------------------------------------------------------------
Krótki jest, ale za to dodam jeszcze dzisiaj 2-3 części :))
Notka (ode mnie)
Chciałam tylko powiedzieć kilka słów.
Obiecałam wam, że moje tłumaczenie nie będzie wyglądało jak tłumaczenie z google.translate i mam nadzieję, że tak jest. Staram się naprawdę jak mogę, ale to pierwszy raz kiedy tłumaczę coś tak dużego.
Wbrew pozorom bardzo trudno jest przetłumaczyć książkę, co innego zdanie czy jakiś mały tekst. Książka to całość podzielona na części, ale wierzcie mi, że nawet te części tworzą swoją odrębną całość i nie raz trudno jest je przetłumaczyć idealnie. Czasem coś zmieniam tak, żeby miało ten sam kontekst i te same fakty, ale nigdy nie bd w stanie przetłumaczyć tego słowo w słowo.
Nie raz długo mi zajmuje przetłumaczenie jednego zdania tak, żeby miało sens po polsku.
Przepraszam, jeśli moje tłumaczenie nie jest takie jakie powinno wg niektórych być, ale uwierzcie mi, że daje z siebie wszystko co mogę. Ja tego tłumaczenia nie potrzebuje, bo rozumiem angielski, ale wiem, że wiele z was nie rozumie no i nie stać ich na książkę, właśnie dlatego to robię.
To może nie być idealne, ale robię to dla was, doceńcie to proszę, bo poświęcam na to mnóstwo swojego czasu, który mogłabym poświęcić na coś innego...
Obiecałam wam, że moje tłumaczenie nie będzie wyglądało jak tłumaczenie z google.translate i mam nadzieję, że tak jest. Staram się naprawdę jak mogę, ale to pierwszy raz kiedy tłumaczę coś tak dużego.
Wbrew pozorom bardzo trudno jest przetłumaczyć książkę, co innego zdanie czy jakiś mały tekst. Książka to całość podzielona na części, ale wierzcie mi, że nawet te części tworzą swoją odrębną całość i nie raz trudno jest je przetłumaczyć idealnie. Czasem coś zmieniam tak, żeby miało ten sam kontekst i te same fakty, ale nigdy nie bd w stanie przetłumaczyć tego słowo w słowo.
Nie raz długo mi zajmuje przetłumaczenie jednego zdania tak, żeby miało sens po polsku.
Przepraszam, jeśli moje tłumaczenie nie jest takie jakie powinno wg niektórych być, ale uwierzcie mi, że daje z siebie wszystko co mogę. Ja tego tłumaczenia nie potrzebuje, bo rozumiem angielski, ale wiem, że wiele z was nie rozumie no i nie stać ich na książkę, właśnie dlatego to robię.
To może nie być idealne, ale robię to dla was, doceńcie to proszę, bo poświęcam na to mnóstwo swojego czasu, który mogłabym poświęcić na coś innego...
piątek, 11 maja 2012
Harry Styles - Happy Days cz.II
Moja mama, starsza siostra Gemma i ja, opuściliśmy Holmes Chapel i przeprowadziliśmy się bardziej w stronę wsi w Cheshire. Naszym nowym domem stał się pub, a moja mama została jego właścicielką. Niedaleko mnie mieszkał chłopak, który nazywał się Reg i był on jedynym dzieckiem w okolicy (oprócz mnie oczywiście). Więc pomimo, że był w wieku mojej siostry, całymi dniami spędzaliśmy czas razem. Przeprowadziliśmy sie tutaj w wakacje, więc razem z Regiem zaczęliśmy każdego dnia chodzić do lodziarni Great Budworth, która oddalona była jakieś 2 mile od domu. Pożyczaliśmy 2 funty od naszych mam, jechaliśmy tam na rowerze i kupowaliśmy lody. Pamiętam to bardzo dokładnie. To ta sama lodziarnia do której zabrałem chłopców po Bootcampie. A lody nadal są tam tak dobre jak były.
Jeśli chodzi o temat dziewczyn to kiedy miałem ok. 6 lat przyjaźniłem się z dziewczyną o imieniu Phoebe Fox. Nasze mamy były najlepszymi przyjaciółkami. Kupiłem kiedyś Phoebe takiego samego misia jakiego ja miałem. Była najsłodszą małą dziewczynką jaką znałem. Miałem jeszcze kilka dziewczyn kiedy byłem młody, ale chyba nigdy nie miałem takiej prawdziwej dziewczyny, aż do 12 roku życia. Kiedyś chodziłem z Emilie i przez długi czas zastanawiałem się nad tym jak bardzo młodzi byliśmy. Przyjaźnimy się do tej pory. Była też inna dziewczyna o imieniu Abi. W sumie to można powiedzieć, że to chyba była właśnie ta pierwsza prawdziwa. Od 2009 roku jestem singlem i dobrze mi z tym. Świadomie nie szukam dziewczyny, ale jeśli spotkałbym osobę, którą bym bardzo polubił to byłoby naprawdę świetnie. Lubię z kimś być, więc jeśli odpowiednia osoba by się pojawiła to kto wie co mogłoby się zdarzyć.
Kiedy miałem ok.12 lat znów zamieszkaliśmy w Holmes Chapel i wtedy właśnie moja mama poznała mojego przybranego ojca - Robina. Naprawdę go polubiłem i zawsze pytałem mamę kiedy przyjdzie, ale ona najpierw chciała upewnić się, że aby na pewno Gemma i ja nie mamy nic przeciwko. Bardzo się tym martwiła, więc koniec końców to ja do niego napisałem smsa, że jest naprawdę fajnym facetem i, że musi przyjść. Zawsze miałem z nim dobry kontakt i do teraz go mam.
Byłem naprawdę zadowolony kiedy Robin oświadczył się mojej mamie. Zrobił to całkiem niespodziewanie, kilka lat temu w Boże Narodzenie, podczas oglądania Coronation Street. Byłem wtedy w domu mojej dziewczyny Abi i pamiętam dokładnie telefon od mojej mamy, że biorą z Robinem ślub. Byłem wtedy naprawdę szczęśliwy. Nie wiem kiedy się pobiorą i pomimo, że niektóre osoby to sugerowały to nie sądzę, żeby One Direction zagrało na ślubie.
Zawsze byliśmy z mamą blisko. Jestem strasznym maminsynkiem. Mam też bardzo dobry kontakt z moim tatą Desem, wspiera mnie we wszystkim co robię. Wydaje mi się, że pod wieloma względami jesteśmy do siebie bardzo podobni.
Z siostrą przeważnie też mam bardzo dobry kontakt. Wiem, że często rodzeństwo się kłóci i my też to robiliśmy kiedy dorastaliśmy, ale teraz dużo czasu spędzamy razem. Gemma nawet trochę jeździła ze mną i z chłopakami podczas naszej trasy koncertowej.
W moim życiu zrobiłem trochę modowych wpadek i niestety są tego dowody w postaci zdjęć. Moje włosy zmieniały się naprawdę wiele razy w przeciągu ostatnich lat. Kiedy byłem mały moje włosy miały kolor bardzo jasnego blondu i były kręcone, potem były brązowe i proste, no i znów kręcone gdy miałem 12 lat. Więc przeszły przez wiele etapów. Najgorszym błędem było chyba zrobienie sobie blond pasemek kiedy miałem ok. 8 lat. Wyglądałem jak prawdziwy dresiarz (chav - to jedno z najbardziej obraźliwych słów w Anglii). Kiedy szedłem do szkoły po wizycie u fryzjera to myślałem, że wygląda to fajnie, ale kiedy wróciłem ze szkoły wyglądałem żałośnie.
Naprawdę lubiłem moje gimnazjum. Pracowałem bardzo ciężko, ale spędzałem również czas na przyjemnościach. W życiu zawsze chodzi o równowagę. W gimnazjum dużo grałem w badmintona. Mój tata jest w tym naprawdę dobry, więc pewnie mam to po nim. Zawsze lubiłem konkurować z innymi. Podobało mi się to, że nie był to tak oczywisty sport jak inne, a żeby go zacząć i w ogóle w niego grać to trzeba było mieć jakieś umiejętności. Podobają mi się rzeczy, gdzie potrzeba jakiś umiejętności i uwielbiam wszystko co jest dla mnie jakimś wyzwaniem.
Jeśli chodzi o temat dziewczyn to kiedy miałem ok. 6 lat przyjaźniłem się z dziewczyną o imieniu Phoebe Fox. Nasze mamy były najlepszymi przyjaciółkami. Kupiłem kiedyś Phoebe takiego samego misia jakiego ja miałem. Była najsłodszą małą dziewczynką jaką znałem. Miałem jeszcze kilka dziewczyn kiedy byłem młody, ale chyba nigdy nie miałem takiej prawdziwej dziewczyny, aż do 12 roku życia. Kiedyś chodziłem z Emilie i przez długi czas zastanawiałem się nad tym jak bardzo młodzi byliśmy. Przyjaźnimy się do tej pory. Była też inna dziewczyna o imieniu Abi. W sumie to można powiedzieć, że to chyba była właśnie ta pierwsza prawdziwa. Od 2009 roku jestem singlem i dobrze mi z tym. Świadomie nie szukam dziewczyny, ale jeśli spotkałbym osobę, którą bym bardzo polubił to byłoby naprawdę świetnie. Lubię z kimś być, więc jeśli odpowiednia osoba by się pojawiła to kto wie co mogłoby się zdarzyć.
Kiedy miałem ok.12 lat znów zamieszkaliśmy w Holmes Chapel i wtedy właśnie moja mama poznała mojego przybranego ojca - Robina. Naprawdę go polubiłem i zawsze pytałem mamę kiedy przyjdzie, ale ona najpierw chciała upewnić się, że aby na pewno Gemma i ja nie mamy nic przeciwko. Bardzo się tym martwiła, więc koniec końców to ja do niego napisałem smsa, że jest naprawdę fajnym facetem i, że musi przyjść. Zawsze miałem z nim dobry kontakt i do teraz go mam.
Byłem naprawdę zadowolony kiedy Robin oświadczył się mojej mamie. Zrobił to całkiem niespodziewanie, kilka lat temu w Boże Narodzenie, podczas oglądania Coronation Street. Byłem wtedy w domu mojej dziewczyny Abi i pamiętam dokładnie telefon od mojej mamy, że biorą z Robinem ślub. Byłem wtedy naprawdę szczęśliwy. Nie wiem kiedy się pobiorą i pomimo, że niektóre osoby to sugerowały to nie sądzę, żeby One Direction zagrało na ślubie.
Zawsze byliśmy z mamą blisko. Jestem strasznym maminsynkiem. Mam też bardzo dobry kontakt z moim tatą Desem, wspiera mnie we wszystkim co robię. Wydaje mi się, że pod wieloma względami jesteśmy do siebie bardzo podobni.
Z siostrą przeważnie też mam bardzo dobry kontakt. Wiem, że często rodzeństwo się kłóci i my też to robiliśmy kiedy dorastaliśmy, ale teraz dużo czasu spędzamy razem. Gemma nawet trochę jeździła ze mną i z chłopakami podczas naszej trasy koncertowej.
W moim życiu zrobiłem trochę modowych wpadek i niestety są tego dowody w postaci zdjęć. Moje włosy zmieniały się naprawdę wiele razy w przeciągu ostatnich lat. Kiedy byłem mały moje włosy miały kolor bardzo jasnego blondu i były kręcone, potem były brązowe i proste, no i znów kręcone gdy miałem 12 lat. Więc przeszły przez wiele etapów. Najgorszym błędem było chyba zrobienie sobie blond pasemek kiedy miałem ok. 8 lat. Wyglądałem jak prawdziwy dresiarz (chav - to jedno z najbardziej obraźliwych słów w Anglii). Kiedy szedłem do szkoły po wizycie u fryzjera to myślałem, że wygląda to fajnie, ale kiedy wróciłem ze szkoły wyglądałem żałośnie.
Naprawdę lubiłem moje gimnazjum. Pracowałem bardzo ciężko, ale spędzałem również czas na przyjemnościach. W życiu zawsze chodzi o równowagę. W gimnazjum dużo grałem w badmintona. Mój tata jest w tym naprawdę dobry, więc pewnie mam to po nim. Zawsze lubiłem konkurować z innymi. Podobało mi się to, że nie był to tak oczywisty sport jak inne, a żeby go zacząć i w ogóle w niego grać to trzeba było mieć jakieś umiejętności. Podobają mi się rzeczy, gdzie potrzeba jakiś umiejętności i uwielbiam wszystko co jest dla mnie jakimś wyzwaniem.
Harry Styles - Happy Days cz.I
Czasami mam przebłyski z dzieciństwa i wydaje mi się, że moim najwcześniejszym wspomnieniem jest wizyta w Disney World kiedy miałem ok.5 lat. Wszystko wydawało się wtedy takie duże i fajne. Pokochałem to.
Pierwszy raz, kiedy byłem z dala od mojej rodziny, był kiedy zacząłem chodzić do przedszkola "Happy Days"(Szczęśliwe Dni). I żeby być szczerym, to naprawdę były moje szczęśliwe dni. Zawsze dogadywałem się z opiekunkami, a kobieta, która była właścicielką przedszkola, była też moją niańką. Pewnie dlatego zawsze mogłem bawić się najlepszymi zabawkami częściej niż inne dzieci. Zachowywałem się dość dobrze i nie wpadałem często w kłopoty. Bardziej interesowała mnie zabawa, niż bycie niegrzecznym. (no chyba jednak teraz się coś zmieniło pod tym względem, co Hazza? xd)
Dość dobrze pamiętam mój pierwszy dzień w szkole. Mama przyszła ze mną i usiadła ze mną w klasie, a potem w połowie dnia wyszła. Wszystkie dzieci bawiły się razem, a niektóre trochę płakały. Czułem się z tym dobrze i w sumie miałem tam kilku kolegów, więc zadomowiłem się dość szybko i nigdy bycie tam mi nie przeszkadzało. Moim najlepszym przyjacielem w podstawówce był Jonathan. Nadal jest moim dobrym przyjacielem i często się z nim widuję. Przyszedł nawet zobaczyć mnie podczas trasy koncertowej. Ciągle jesteśmy w kontakcie.
Od kiedy byłem naprawdę mały, brałem udział w szkolnych przedstawieniach. Kiedyś grałem Buzza Astrala w Chitty Chitty Bang Bang. Wiem, że pewnie brzmi to trochę dziwnie, ale w sklepie z zabawkami mieli tylko Woodyego (bajka o dzięciole) i Buzza, więc musiałem się przebrać za Astrala. To był pierwszy występ w moim życiu, o ile można to nazwać występem.
Grałem również w sztuce pt. Barney, która opowiadała o myszce mieszkającej w kościele. Byłem Barneyem, więc miałem ubrane szare rajstopy mojej siostry, opaskę z mysimi uszami i musiałem zaśpiewać przed wszystkimi. Wolę myśleć, że byłem dobrą myszką.
Od zawsze kochałem śpiewać. Pierwszą piosenką, której znałem całe słowa, była "Girl Of My Best Friend" Elvisa. Tata zapoznał mnie z tą muzyką, więc kiedy dostałem od dziadka pierwszy zestaw karaoke, razem z kuzynem nagraliśmy mnóstwo piosenek Elvisa. Chciałbym nadal je mieć, żeby móc ich słuchać.
Lubiłem matmę od wczesnych lat, ponieważ używaliśmy sześcianów i to było całkiem fajne, ale kiedy podrosłem zauważyłem, że matma staje się coraz trudniejsza, więc postanowiłem pójść w kierunku angielskiego. Rozpierała mnie duma, kiedy za pierwszy esej w swoim życiu dostałem 6. Niestety łatwo mogłem się rozkojarzyć, przez co zacząłem spędzać więcej czasu gadając z kumplami z klasy i na marzeniu o niebieskich migdałach, niż na nauce. Smutne jest to, że już nigdy nie wróciłem, do bycia tak dobrym jak na początku.
Lubiłem też wf i dużo grałem w football. Kiedy zacząłem grać dla lokalnej drużyny, nawiązałem też znajomości z ludźmi z innych szkół, co oznacza, że miałem wielu znajomych. Zawsze podobało mi się przebywanie wśród ludzi, fajnie było poznawać nowe osoby. Dzięki temu miałem bardzo duże grono przyjaciół. I chłopców i dziewczyn. Nie należałem do tych chłopców, którzy dziewczyn nie lubili i uważali, że one śmierdzą. Przyjaźniłem się z każdym.
Z wiekiem stawałem się coraz bardziej zuchwały i bezczelny. Kiedy miałem ok.8 czy 9 lat zacząłem testować granice. Zacząłem też, coraz bardziej, interesować się dziewczynami. Tylko raz, podczas całej mojej edukacji, wdałem się w bójkę i było to jeszcze w szkole podstawowej. Nie jestem typem chłopaka, który wybierze bójkę. Zawsze kiedy ktoś próbował ją zacząć zaczynałem się śmiać, bo nie ukrywam, że śmieszyło mnie to bardziej niż cokolwiek innego.
Kiedy miałem 7 lata moi rodzice się rozwiedli i był to dla mnie dziwny okres. Pamiętam jak płakałem kiedy rodzice powiedzieli mi, że się rozstają, ale potem było już w porządku. Wydaje mi się, że nie do końca rozumiałem co się dzieje. Byłem tylko smutny, że moi rodzice nigdy więcej, nie będą już razem.
-------------------------------------------------------------------------------
jutro dodam kolejną część :) na razie jest tego tyle ile jest :))
Pierwszy raz, kiedy byłem z dala od mojej rodziny, był kiedy zacząłem chodzić do przedszkola "Happy Days"(Szczęśliwe Dni). I żeby być szczerym, to naprawdę były moje szczęśliwe dni. Zawsze dogadywałem się z opiekunkami, a kobieta, która była właścicielką przedszkola, była też moją niańką. Pewnie dlatego zawsze mogłem bawić się najlepszymi zabawkami częściej niż inne dzieci. Zachowywałem się dość dobrze i nie wpadałem często w kłopoty. Bardziej interesowała mnie zabawa, niż bycie niegrzecznym. (no chyba jednak teraz się coś zmieniło pod tym względem, co Hazza? xd)
Dość dobrze pamiętam mój pierwszy dzień w szkole. Mama przyszła ze mną i usiadła ze mną w klasie, a potem w połowie dnia wyszła. Wszystkie dzieci bawiły się razem, a niektóre trochę płakały. Czułem się z tym dobrze i w sumie miałem tam kilku kolegów, więc zadomowiłem się dość szybko i nigdy bycie tam mi nie przeszkadzało. Moim najlepszym przyjacielem w podstawówce był Jonathan. Nadal jest moim dobrym przyjacielem i często się z nim widuję. Przyszedł nawet zobaczyć mnie podczas trasy koncertowej. Ciągle jesteśmy w kontakcie.
Od kiedy byłem naprawdę mały, brałem udział w szkolnych przedstawieniach. Kiedyś grałem Buzza Astrala w Chitty Chitty Bang Bang. Wiem, że pewnie brzmi to trochę dziwnie, ale w sklepie z zabawkami mieli tylko Woodyego (bajka o dzięciole) i Buzza, więc musiałem się przebrać za Astrala. To był pierwszy występ w moim życiu, o ile można to nazwać występem.
Grałem również w sztuce pt. Barney, która opowiadała o myszce mieszkającej w kościele. Byłem Barneyem, więc miałem ubrane szare rajstopy mojej siostry, opaskę z mysimi uszami i musiałem zaśpiewać przed wszystkimi. Wolę myśleć, że byłem dobrą myszką.
Od zawsze kochałem śpiewać. Pierwszą piosenką, której znałem całe słowa, była "Girl Of My Best Friend" Elvisa. Tata zapoznał mnie z tą muzyką, więc kiedy dostałem od dziadka pierwszy zestaw karaoke, razem z kuzynem nagraliśmy mnóstwo piosenek Elvisa. Chciałbym nadal je mieć, żeby móc ich słuchać.
Lubiłem matmę od wczesnych lat, ponieważ używaliśmy sześcianów i to było całkiem fajne, ale kiedy podrosłem zauważyłem, że matma staje się coraz trudniejsza, więc postanowiłem pójść w kierunku angielskiego. Rozpierała mnie duma, kiedy za pierwszy esej w swoim życiu dostałem 6. Niestety łatwo mogłem się rozkojarzyć, przez co zacząłem spędzać więcej czasu gadając z kumplami z klasy i na marzeniu o niebieskich migdałach, niż na nauce. Smutne jest to, że już nigdy nie wróciłem, do bycia tak dobrym jak na początku.
Lubiłem też wf i dużo grałem w football. Kiedy zacząłem grać dla lokalnej drużyny, nawiązałem też znajomości z ludźmi z innych szkół, co oznacza, że miałem wielu znajomych. Zawsze podobało mi się przebywanie wśród ludzi, fajnie było poznawać nowe osoby. Dzięki temu miałem bardzo duże grono przyjaciół. I chłopców i dziewczyn. Nie należałem do tych chłopców, którzy dziewczyn nie lubili i uważali, że one śmierdzą. Przyjaźniłem się z każdym.
Z wiekiem stawałem się coraz bardziej zuchwały i bezczelny. Kiedy miałem ok.8 czy 9 lat zacząłem testować granice. Zacząłem też, coraz bardziej, interesować się dziewczynami. Tylko raz, podczas całej mojej edukacji, wdałem się w bójkę i było to jeszcze w szkole podstawowej. Nie jestem typem chłopaka, który wybierze bójkę. Zawsze kiedy ktoś próbował ją zacząć zaczynałem się śmiać, bo nie ukrywam, że śmieszyło mnie to bardziej niż cokolwiek innego.
Kiedy miałem 7 lata moi rodzice się rozwiedli i był to dla mnie dziwny okres. Pamiętam jak płakałem kiedy rodzice powiedzieli mi, że się rozstają, ale potem było już w porządku. Wydaje mi się, że nie do końca rozumiałem co się dzieje. Byłem tylko smutny, że moi rodzice nigdy więcej, nie będą już razem.
-------------------------------------------------------------------------------
jutro dodam kolejną część :) na razie jest tego tyle ile jest :))
Wstęp
Witamy w naszej drugiej książce! Ledwo możemy w to uwierzyć. Dziękujemy za kupowanie naszej pierwszej książki, bo dzięki wam stała się ona numerem 1. Mamy nadzieję, że ta spodoba się wam równie mocno.
Mieliśmy niezłą zabawę pisząc ją i jednocześnie przypominając sobie te wszystkie zwariowane, zabawne i niezwykle emocjonalne chwile, które do tej pory było dane nam przeżyć. I wierzcie nam, było ich wiele. Chcemy podzielić się z wami jak największą ilością naszych wspomnień. Dlatego w środku przeczytacie o naszych wzlotach i upadkach, dowiecie się jak naprawdę dogadujemy się miedzy sobą i odkryjecie nasze wielkie plany na przyszłość.
To niesamowite myśleć o tym jak wiele wydarzyło się w naszym życiu, w tak krótkim czasie. W tym samym czasie, ale w zeszłym roku, każdy z nas próbował sił w X Factor. Od tamtej pory odbyliśmy już mnóstwo podróży, nauczyliśmy się ogromnej ilości rzeczy i stworzyliśmy muzykę, z której jesteśmy niesamowicie dumni i mamy nadzieję, że również kochacie ją tak jak my.
Nie jest przesadą powiedzenie, że teraz przeżywamy najlepszy czas w naszym życiu i nie podlega dyskusji, że nigdy by się to nie wydarzyło, gdyby nie wy. Dziękujemy wam za całe wasze niesamowite wsparcie. Dla nas jest ono wszystkim i kochamy was za nie.
Teraz jest czas na nadejście wielu dobrych chwil.
Pozdrowienia,
Harry, Niall, Zayn, Louis, Liam
---------------------------------------------------------------------------------
Pierwszy raz tłumaczę coś tak wielkiego, więc przepraszam jeśli coś jest nie zrozumiałe.
Do każdej części będę dodawać wam zdjęcie, które jest przy niej w książce..
Mam nadzieję, że docenicie moją pracę i spodoba się wam to co robię.
Mieliśmy niezłą zabawę pisząc ją i jednocześnie przypominając sobie te wszystkie zwariowane, zabawne i niezwykle emocjonalne chwile, które do tej pory było dane nam przeżyć. I wierzcie nam, było ich wiele. Chcemy podzielić się z wami jak największą ilością naszych wspomnień. Dlatego w środku przeczytacie o naszych wzlotach i upadkach, dowiecie się jak naprawdę dogadujemy się miedzy sobą i odkryjecie nasze wielkie plany na przyszłość.
To niesamowite myśleć o tym jak wiele wydarzyło się w naszym życiu, w tak krótkim czasie. W tym samym czasie, ale w zeszłym roku, każdy z nas próbował sił w X Factor. Od tamtej pory odbyliśmy już mnóstwo podróży, nauczyliśmy się ogromnej ilości rzeczy i stworzyliśmy muzykę, z której jesteśmy niesamowicie dumni i mamy nadzieję, że również kochacie ją tak jak my.
Nie jest przesadą powiedzenie, że teraz przeżywamy najlepszy czas w naszym życiu i nie podlega dyskusji, że nigdy by się to nie wydarzyło, gdyby nie wy. Dziękujemy wam za całe wasze niesamowite wsparcie. Dla nas jest ono wszystkim i kochamy was za nie.
Teraz jest czas na nadejście wielu dobrych chwil.
Pozdrowienia,
Harry, Niall, Zayn, Louis, Liam
---------------------------------------------------------------------------------
Pierwszy raz tłumaczę coś tak wielkiego, więc przepraszam jeśli coś jest nie zrozumiałe.
Do każdej części będę dodawać wam zdjęcie, które jest przy niej w książce..
Mam nadzieję, że docenicie moją pracę i spodoba się wam to co robię.
Subskrybuj:
Posty (Atom)